Hawana to opowieść o „najbardziej romantycznym mieście na świecie” i w tym stwierdzeniu zawiera się wszystko, co w swej bezgranicznej fascynacji chciał oddać autor.
Mark Kurlansky: Hawana. Podzwrotnikowe delirium
Przełożył Tomasz Fiedorek
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018
Mark Kurlansky, reporter, dziennikarz i pisarz, do Hawany powracał przez 30 lat. Obserwował zmiany obyczajowe i polityczne, podążał śladami znanych mieszkańców, słuchał muzyki, anegdot, pił daiquiri i mojito, chłonął atmosferę miasta. Hawana jego autorstwa nie jest ani przewodnikiem, ani kompendium wiedzy o mieście. To raczej rodzaj intymnej opowieści, subiektywna próba sportretowania bliskiego przyjaciela. Na tyle udana, że niewielka, niespełna dwustustronicowa książka sprawia, że niemal słyszymy hawańską muzykę, czujemy gorący podzwrotnikowy klimat i smak klasycznych potraw. A wszystko to w środku mroźnej polskiej zimy.
Hawana nie jest książką historyczną, ale nie znaczy to, że nie ma w nim historii. Wręcz przeciwnie. Jednak zamiast podręcznikowego wykładu dostajemy gawędę, która pozwala zrozumieć, dlaczego hawańczyk zagadnięty o to jak się czuje odpowiada: „jeszcze żyję”. Jak wpłynął na mieszkańców Kuby i Hawany fakt niewolnictwa, złożonych relacji z imperiami, w końcu rewolucja Castro. Skąd wzięły się mit kuszącej Mulatki, ironiczne poczucie humoru i przekonanie mieszkańców, że Hawana, zupełnie jak Nowy Jork, jest całkowicie osobnym, niezależnym od reszty kraju miejscem na świecie. A także, co jest chyba dość łatwe do rozszyfrowania biorąc pod uwagę tamtejszy klimat, dlaczego najważniejszym pytaniem filozoficzno-egzystencjalnym jest „Skąd k***** ten upał?”. No i dlaczego Castro był jedynym hawańczykiem, któego rozumieli obcokrajowcy?
Ale Hawana to także ikoniczna postać Hemingwaya, który do dziś miewa swoje „kapliczki”, a jego duch unosi się nad miastem do tego stopnia, że niektórzy turyści ze zdumieniem i smutkiem konstatują, że pisarz jednak nie żyje.
Sloppy Joe’s, El Floridita i La Bodeguita są znane jako miejsca, w których stałym bywalcem był Hemingway. Niewykluczone, że właśnie w tym można upatrywać powodu ich przetrwania. Hawana bowiem nigdy nie marnuje okazji do upamiętnienia miejsc związanych z Hemingwayem.
No i jeśli myśleliście, że ulubionym napojem autora Starego człowieka i morza było mojito, to hawańczycy wyprowadzą was z błędu. A skoro już o koktajlach mowa, na kartach książki znaleźć można także przepisy na kultowe drinki zaczerpnięte z miejsc ich powstania (a także na kilka kubańskich dań).
Mark Kurlansky pisze o Hawanie zajmująco i z polotem i, co ciekawe, na kolejnych stronach pojawia się coraz więcej ironicznego poczucia humoru czy zabawnych spostrzeżeń. Pośrednio udziela nam się więc żartobliwy nastrój hawańczyków uwielbiających zabawę słowem, przekorne odpowiedzi i dowcipne nazwy.
Hawana to esencjonalna i przyjemna proza, która w sposób niezawodny przenosi czytelnika do upalnego i rozgorączkowanego miasta, które łączy w sobie skrajności, oczarowuje delirycznymi barwami i w tajemniczy sposób kusi każdego, kto do niej zawita.
Dominika Pawlikowska