Niewielka objętościowo, ale bogata w znaczenia proza to znak rozpoznawczy wydawnictwa Nisza. Taka jest też najnowsza propozycja, Wymiana autorstwa Kaspra Bajona. Połączenie powieści, eseju, pamiętnika z rozważaniami filozoficznymi o życiu i śmierci czyta się powoli i z namysłem smakując każde słowo.
Kasper Bajon, Wymiana
Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2017
Osią mini powieści Bajona jest spotkanie dwóch erudytów: narratora i wiekowego, nieco demonicznego Anzelma Rosenzweiga, który staje się specyficznym przewodnikiem po kulturze, ale i katalizatorem filozoficznej refleksji.
Dzieje się to w nieprzypadkowym czasie. Bohater i narrator w jednym, człowiek około trzydziestoletni, zaczyna coraz mocniej przeczuwać swoją śmiertelność, co najdobitniej ujawnia się podczas jego pobytu w Paryżu:
Czułem tylko rozkładające się cielsko, krwawiące dziąsła, zęby dziurawe, zbolałe od spaceru kości i zrogowaciała skórę na stopach. […] Tylko nieprzerwana wymiana komórek jest realna. I tak w wieku trzydziestu dwóch lat […] nie ma w nas ani jednej żywej komórki, z której byliśmy zbudowani podczas narodzin. Jesteśmy innymi ludźmi. Dosłownie. Więc już raz umarłem. Nic wielkiego. O co tyle hałasu? Zresztą cały czas umieram, powoli, komórka po komórce, obcy sobie w swoim istnieniu. [s.81]
Ta świadomość pozwala mu na nowo doświadczyć swojego istnienia, zadać pytania, które dotąd prawdopodobnie nie padły. Odległe echa motywu faustycznego? W esencjonalnej prozie Bajona takich tropów jest mnóstwo. Spotkania, rozmowy o kulturze, odwiedziny sycylijskich ruin czy wizyta w fascynującym Archiwum planety Alberta Kahna stają się pretekstem do rozważań o sprawach fundamentalnych: poznaniu, upływie czasu, wreszcie śmierci. A także o znaczeniu kultury w utrwalaniu doświadczeń i niemożności pełnego odzwierciedlenia rzeczywistości. Dzięki Rosenzweigowi zaczynamy wraz z bohaterem podążać po śladach niedawnych twórców, drążyć coraz głębiej i głębiej aż do pierwotnej warstwy mitu. A mit z kolei pozwala na umiejscowienie siebie w pewnym cyklu przemian.
Mit jest wędrówką, proszę pana, która się ciągle powtarza[…]. Siatki dróg są wpisane w siatki mitu. My wciąż podróżujemy ścieżkami wytyczonymi wiele wieków temu. [s.36]
Rządzi tu pewien paradoks: cykliczność kierująca światem, wymiana (nie tylko komórek) tworzy efekt powtarzalności schematów, znaczeń, ale nie daje się w pełni uchwycić. Pozwala jednak zobaczyć ciągłość naszych losów – oto stąpamy także po śladach naszych przodków. Odkrywanie własnych korzeni dopełnia nas samych.
W tym kontekście pojawia się druga opowieść, do zgłębienia i opisania której naszego bohatera inspiruje Rosenzweig. Historia enigmatycznego powstańca styczniowego, Oskara Buyona, późniejszego strażnika sycylijskich ruin. I choć utożsamianie ze sobą postaci autora i narratora jest nieuprawnione, trudno nie zwrócić uwagi na tajemniczą zbieżność nazwisk pisarza i obiektu badań narratora. Czy uda się zakląć w słowa przedziwny życiorys Oskara? W końcu jedynie słowo daje możliwość ocalenia opowieści o przodkach. Narrator podejmuje wyzwanie, choć nie bezrefleksyjnie. Wie, jakie ma ograniczenia, rozumie, że należy polemizować z utrwalonym toposem literatury jako strażniczki dziejów i losów ludzkich. Pisanie w tym ujęciu:
Jest chwytaniem tego, co już uchwytne nie jest i być nie może, zaciskaniem dłoni na prochu, który im mocniej ściśniesz, tym bardziej się rozproszy. To, co staramy się ocalić, oddala się od nas, jakby wcale ocalone być nie chciało. Próba zadośćuczynienia śmierci jest w tym sensie skazana na klęskę. [s.14]
Jak potoczy się los książki o Buyonie? Dokąd zaprowadzi nas narrator w swych poszukiwaniach? Fenomen tej niewielkiej prozy polega na tym, że po przeczytaniu jej do końca czujemy przymus sięgnięcia do Wymiany raz jeszcze. Od początku.
PS.: Ci, którzy czytając Bajona nadal będą czuli niedosyt, niech sięgną także do wydanego równolegle tomiku poezji Blizno, który świetnie uzupełnia Wymianę, stanowiąc przy tym zamkniętą i autonomiczną całość.
Dominika Pawlikowska