Są rejony, w których 9 na 10 kobiet doznaje przemocy domowej. Takie, gdzie aktywiści domagający się poszanowania godności kobiet i dzieci muszą obawiać się o swoje życie. Miejsca, w których kryzysy praw człowieka dzieją się każdego dnia, gdzie tragedie są codziennością. Meksykański świat macho – który w popkulturze został sprowadzony do wykoślawionej i satyrycznej formy – wciąż ma się dobrze.
Beata Kowalik, No pasa nada. Nic się nie dzieje. Kobiece oblicze Meksyku
Wydawnictwo Kobiece, 2020
Beata Kowalik jest filolożką, dziennikarką i reporterką piszącą między innymi dla „Tygodnika Powszechnego”. Po kilkuletnim pobycie w Meksyku stworzyła książkę – reportaż. Portret kobiet, które od pokoleń, tradycyjnie podlegają maczystowskiej kulturze przemocy, ale i obraz samego Meksyku, który pomimo mrożących krew w żyłach wydarzeń, ma mnóstwo do zaproponowania światu.
„Nie” w podstawowej komórce społecznej
Maczyzm to jedna z najsilniejszych i najgłębiej zakorzenionych tradycji w meksykańskim społeczeństwie. I choć w powszechnym odbiorze macho to wąsaty wujek w kapeluszu sombrero – bardziej śmieszny niż straszny, to w codzienności meksykańskich kobiet macho stanowi gorzką emanację tamtejszego życia. Całkowite podporządkowanie mężczyźnie, społeczne przyzwolenie na bicie, zdrady, alkoholizm, przemoc w każdym wydaniu. Nie tylko wobec kobiet, ale i słabszych w ogóle. Wydaje się, że Meksykanin poważa jedynie własną matkę – symbol stanowiący przedziwne meksykańskie tabu. Kobiet żon i córek nie traktuje się już z równą czcią. Więcej, za dobrego męża uważa się takiego, który bije rzadko. Pobicia w kulturze maczo są interpretowane jako objaw zazdrości (a więc i miłości), opieki (słuszna kara za często wyimaginowane zdrady, wyznaczanie zasad moralnych). Kobiety, które same doświadczyły przemocy, już jako teściowe, często dręczą żony synów. Bicie sankcjonuje patriarchat, zapewnia trwanie kultury opartej na mężczyźnie i jego boskim niemal prawie do decydowaniu o swoich najbliższych. W takim świecie sprzeciw kobiety, stanowcze „nie” po prostu nie istnieje. Jeśli zaś którakolwiek z kobiet się na „nie” decyduje, zaburza porządek rzeczy.
Piękne mujeres
Beta Kowalik w swojej książce stawia na sprawdzoną metodę portretów-zbliżeń. Prezentuje kilka kobiet srodze doświadczonych przez los, które opowiadają o swojej historii – najczęściej uniezależniania się od mężczyzn, stawiania na swoim, budowania własnej aktywności na przekór światu, wydzierania się ze schematu, w którym tkwiły na wzór własnych matek i babek.
Tym opowieściom Kowalik nadaje szersze tło. Pokazuje biedę, wykluczenie, łamanie praw człowieka, przemoc seksualną, handel ludźmi, obojętność funkcjonariuszy państwa i zagrożone utratą życia działania streetworkerów czy wolontariuszy walczących o prawa kobiet i dzieci. Mozaika układa się w obraz tak przerażający, że aż trudno uwierzyć, że we współczesnym świecie wciąż trudno weń uwierzyć.
Wydaje się, że choć system trzyma się mocno, to Kowalik rejestruje bardzo powoli kiełkującą rewolucję. W ogromie beznadziei i miejscach, do których na razie z pewnością nie dotrze żaden współczesny ruch na miarę #metoo, zauważa nadzieję na zmiany.
Nie tylko macho, czyli co Meksyk oferuje światu
Meksyk stworzył macho, ale jego wielka, złożona kultura wciąż stanowić może inspirację dla świata. Szamanizm, metafizyczne podejście do życia, kultura i obyczaje, ale i wielkie kobiety (Frida Kahlo). To migocące, fascynujące zjawisko zasługujące na uwagę i własny głos.
Książka Beaty Kowalik No pasa nada. Nic się nie dzieje trochę na przekór tytułowi i temu, co na co dzień powtarzają Meksykanie, próba zewidencjonowania rys na patriarchalnym monolicie Meksyku. Czyta się ją świetnie, choć nie bez gorzkiej refleksji.
Dominika Pawlikowska