Większość współczesnych horrorów jest robiona „od linijki”, czyli zgodnie z wyświechtanymi schematami sięgającymi lat 70. Dlatego właśnie ogrom dzisiejszych filmów grozy opiera się przede wszystkim na jumpscare’ach i efektach specjalnych, które w założeniu mają przestraszyć widzów. Choć miło jest raz na jakiś czas obejrzeć tego typu produkcje, naszym zdaniem prawdziwej grozy należy szukać w kinie niezależnym i młodych, utalentowanych twórcach przekraczających granice gatunku. Zapraszamy na przegląd współczesnego, arthouse’owego kina grozy – wybraliśmy trzy niezależne horrory, po których będziesz bał się zasnąć!
Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii (2015, reż. Robert Eggers)
Ten kultowy już film otworzył nowy rozdział w historii horroru. Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii opowiada o rodzeństwie purytan wygnanych z rodzinnej osady na pustkowia północnej Ameryki. Gdy ich najmłodsze dziecko znika w tajemniczych okolicznościach, najstarsza siostra Thomasin wraz z rodzicami szybko zaczyna podejrzewać, że pobliskie lasy zamieszkuje czarownica. Eggers, debiutujący wówczas reżyser, z mistrzowskim zacięciem wykreował klimat XVII-wiecznej Nowej Anglii. Pomimo niewielkiego budżetu udało mi się nakręcić film zarówno wiarygodny pod względem historycznym, jak i intrygujący wizualnie. Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii nie tylko czaruje doskonałym, przerażającym zakończeniem, ale też świetną grą całej obsady. Film okazał się zresztą przepustką do dalszej kariery Anyi Taylor-Joy, utalentowanej młodej aktorki, która zdążyła już wystąpić m.in. w Splicie.
Małgosia i Jaś (2020, reż. Oz Perkins)
Trzeci film utalentowanego reżysera Oza Perkinsa (syna Anthony’ego Perkinsa znanego z Psychozy) nie spotkał się z przychylnymi recenzjami części krytyków, którzy zarzucali reżyserowi przerost formy nad treścią. Nie zawsze jednak musi być to wada, a Małgosia i Jaś bez wątpienia kryje w sobie pewien estetyczny urok. Choć film jest retellingiem opowieści o Jasiu i Małgosi, Perkins postanowił na pierwszy plan wysunąć starszą Małgosię graną przez świetną Sophię Lillis (znaną z To oraz To: Rozdział 2). Dzieło Perkinsa polecamy przede wszystkim miłośnikom pięknych zdjęć oraz wysmakowanej warstwy audiowizualnej. Wybrana przez reżysera forma jest dziwna, mocno psychodeliczna, momentami kojarzy się z surrealistycznymi dziełami Jodorovsky’ego. Oz Perkins po raz kolejny udowodnił, że nie zamierza iść na kompromisy, a jego wymarzoną publiką nie są niedzielni widzowie, a prawdziwi miłośnicy horrorów.
Pustka (2016, reż. Steven Kostanski i Jeremy Gillespie)
Choć niskobudżetowa pustka stylizowana jest na horrory z lat 70, w filmie nie brakuje efektów specjalnych utrzymanych na imponującym (zważywszy na budżet) poziomie. Grupa bohaterów pod przewodnictwem zastępcy szeryfa Cartera zostaje zamknięta w szpitalu otoczonym przez tajemniczych kultystów. Radio nie działa, a wewnątrz budynku zaczynają dziać się dziwne i przerażające rzeczy. Film jest gratką dla wszystkich miłośników twórczości H.P. Lovecrafta – duet Kostanski-Gillespie po mistrzowsku przemyca do fabuły wątki charakterystyczne dla gatunku cosmic horror, czego efektem jest jeden z najbardziej enigmatycznych współczesnych horrorów.
Niezależne horrory, zwane także posthorrorami, zyskują obecnie na popularności. Część widzów ma dość kolejnych mdłych filmów grozy opartych na nadużywaniu jumpscare’ów i ciągłym kopiowaniu tych samych schematów. Posthorrory odpowiadają na te potrzeby, a zarazem stanowią ciekawe widowisko dla wszystkich miłośników horroru.
TBO