Nic nie poprawia nastroju w jesienny, pochmurny wieczór tak, jak sympatyczne kino obyczajowe w doborowej obsadzie aktorskiej. Film, który dotyka ważnych problemów dzisiejszego społeczeństwa, ale robi to nienachalnie. Z nieco bajkowym scenariuszem, ale w najlepszym wydaniu. No i z Robertem de Niro w roli głównej – aktorem, który stanowi klasę sam w sobie.
Praktykant
USA, reż. Nancy Meyers, występują: Robert de Niro, Anne Hathaway, Rene Russo; dystrybutor: Warner Bros. Entertainment Polska
Ben Whittaker (de Niro), 70-letni wdowiec, to człowiek, który nie godzi się na emerycką bezczynność. Dlatego, kiedy pojawia się ku temu okazja – zostaje praktykantem w dużym sklepie internetowym zajmującym się sprzedażą odzieży. A tam szefuje przeurocza Jules grana przez Anne Hathaway. I tak oto zderzają się dwa światy. Dziarski emeryt staje oko w oko z nowoczesnymi technologiami i dynamiką firmy, w której pracują głównie dwudziestolatkowie. Ale nie spodziewajcie się niezdarnych wpadek i komedii pomyłek, nieprzystosowanie Bena jest bowiem pozorne. Dość szybko okazuje się, że praktykant ma całkiem sporo do zaoferowania tej barwnej społeczności. Wystarczy jedynie dać mu szansę.
Film to ciepła opowieść o tym, co nigdy się nie starzeje – o godności, klasie, zaangażowaniu, przyjaźni i wartości ciężkiej pracy. Z subtelnym poczuciem humoru (na przykład pojawia się delikatne odniesienie do innej roli de Niro – w kultowym Taksówkarzu), dobrymi dialogami, pozytywnym przesłaniem i świetną grą aktorską gwiazd.
Praktykant dotyka także kilku ważnych kwestii, z którymi musimy się zmierzyć jako społeczeństwo – wykluczeniem (nie tylko cyfrowym) osób starszych, przedefiniowaniem ról we współczesnej rodzinie, rolą Internetu i nowym modelem prowadzenia biznesu. Meyers nie uprawia jednak publicystyki, a swoje pytania zawiesza tak, aby nie przesłaniały przyjemności oglądania filmu.Dlaczego warto zobaczyć Praktykanta? Przede wszystkim jest to dobre kino obyczajowe, w którym absolutnie nie razi nieco bajkowa konwencja. Daje duży zastrzyk pozytywnej energii i jest jak ciepły, otulający koc. A po wyjściu z kina powoduje, że od razu wybieramy numer do swojego dziadka.
plinq