Są ludzie, którzy nie lubią czytać książek i tacy, którzy kochają. Osobną niszę stanowią ci, którzy kochają czytać wyłącznie kryminały. Dla takich miłośników morderczych zagadek nie będą obce takie nazwiska jak Hercules Poirot czy panna Marple, ale do tego zacnego grona powoli dołącza Cormoran Strike. Najnowsza książka z serii przygód byłego żołnierza jest szóstą częścią z zaplanowanego siedmiotomowego cyklu i każdy, kto zaczytywał się w poprzednich, powinien z pewnością zabrać się za „Serce jak smoła”.
„Serce jak smoła” – szybkie zakreślenie fabuły
Jak to z klasycznymi kryminałami bywa, w tym także mamy do czynienia z morderstwem. Słynna autorka animacji internetowej, Edie Ledwell, jest nękana przez internetowych hejterów. Do takiego stopnia, że kończy się to na próbie samobójczej. Prosi o pomoc w zidentyfikowaniu nienawidzących ją ludzi, jednak agencja głównych bohaterów odmawia wzięcia sprawy. Jednak do czasu, gdy dowiadują się o śmierci kobiety na symbolicznym cmentarzu… Zaczyna się pogoń za internetowym mordercą, który wydaje się wręcz nierealny, ale zabija „w realu”.
Oprócz głównej osi fabularnej mamy też wątki poboczne: życie prywatne dwójki głównych bohaterów, Cormorana Strike’a i Robin Elacott, którzy od lat przyjaźnią się, tworząc wspólnie prężnie rozwijająca się agencję detektywistyczną w Londynie. Oczywiście, kolejną zagadką będzie odkrycie prawdziwych uczuć, jakie łączą tych dwojga.
„Serce jak smoła” – Robert Galbraith – czy warto i dlaczego tak
To szybki i krótki zarys długiej i zawiłej historii. Wydaje się prostą historią, lecz autor mocno gmatwa sprawę, dodając licznych podejrzanych, różne wątki i pozornie nic nieznaczące wskazówki. Przeciętny czytelnik może się złapać za głowę – o czym można pisać przez ponad tysiąc stron? – bo właśnie taką długością może pochwalić się „Serce jak smoła”, jednak w praktyce czyta się doskonale i na koniec i tak pozostaje smutek, że właśnie się skończyło. Ten, kto miał już do czynienia z wcześniejszymi tomami doceni to, z czego ta seria słynie: z docenienia inteligencji czytelnika. Nie ma niczego podanego na tacy, ale jednocześnie nie ukrywa się przed nim istotnych informacji. W praktyce, czytelnik ma przez całą powieść szansę na rozwiązanie zagadki wraz z detektywami. „Starzy wyjadacze” kryminałów pewnie znają to irytujące uczucie, gdy rozwiązanie na końcu tajemnicy polega na wyjawieniu przez głównego bohatera danych, których nie mieliśmy skąd wziąć. W serii o Cormoranie nie dość, że nigdy tak się nie dzieje, to dodatkowo zakończenie i tak zaskakuje oraz przynosi satysfakcję z lektury. Autorowi udała się ta sztuka po raz szósty.
To nie koniec zalet. Wspaniale zostały nakreślone także postaci. Czujemy realne przywiązanie i sympatię do pary głównych bohaterów, kibicujemy im i przeżywamy wraz z nimi kolejne zawiłości fabuły. Nie jest to opis suchy, w którym autor po prostu pisze „jaki ktoś jest”, tylko poprzez to co mówi, robi i jak reaguje na różne sytuacje my wiemy, jaka dana postać jest. I to każda: od głównych, drugorzędnych i nawet epizodycznych bohaterów. Ale czego można spodziewać się po autorce słynnego Harry’ego Pottera?
Bo tak, Robert Galbraith to tak naprawdę pseudonim J. K. Rowling. I to widać: poprzez dobrze napisane postaci, humor i opis ukochanego Londynu. Zatem każdy, kto tęskni za jej stylem pisarskim, powinien sięgnąć nie tylko po tę konkretną książkę, ale po całą serię.
MPU