Ceremonia wręczenia Oscarów podsumowała filmowy rok 2020 i początek 2021. Żadne dzieło nie zdobyło jednoznacznie nagrody, choć największym zwycięzcą był „Nomadland”. Amerykański dramat w reżyserii Chloé Zhao zgarnął oscarowego hat-tricka za najlepszy film, reżyserię i aktorkę.
Ceremonia, przygotowana przez Stevena Soderbergha, była bardziej kameralną uroczystością niż zwykle, skupiającą się na osobistych historiach nominowanych i nominujących, a nie na pracy osób zaangażowanych w produkcję tytułów. Uroczystość rozpoczęła się w iście filmowy sposób jak „Ocean’s Eleven” czy „Jackie Brown”. Prowadząca Regina King przeszła przez stację Union Station w Los Angeles, gdzie odbyła się tegoroczna gala.
Afirmacje życia, które rodzą się z ogromnej tragedii
Następnie King wręczyła pierwszą nagrodę wieczoru za najlepszy scenariusz oryginalny Emerald Fennell, która napisała „Obiecującą. Młodą. Kobietę”. W zaimprowizowanym przemówieniu Fennell, która również wyreżyserowała film, podziękowała swojej ekipie, głównej aktorce Carrie Mulligan i wspierającej rodzinie.
Nagrodę za najlepszy scenariusz adaptowany otrzymali Christopher Hampton i Florian Zeller za dzieło „Ojciec” na podstawie sztuki Zellera „Le Père” z 2012 roku. Zeller podziękował swojemu pierwszemu aktorowi Anthony’emu Hopkinsowi.
– Scenariusz napisałem dla niego. Dla mnie jest największym żyjącym aktorem i sam pomysł, żeby z nim pracować był jak marzenie – powiedział Zeller.
„Another Round” („Na rauszu”) Thomasa Vinterberga odebrał międzynarodową nagrodę za film fabularny. Zwycięstwo sprawia, że jest to czwarty duński film, który wygrał tę kategorię i pierwszy od czasu „In a Better World” („W lepszym świecie”) Susanne Bier w 2010 roku.
– To film o odpuszczeniu kontroli nad życiem, ja straciłem kontrolę nad swoim. Dziękuję żonie Helene, za to że była aniołem tego projektu i prowadziła mnie przez trudny okres w moim życiu. Dziękuję szczególnie Madsowi Mikkelsenowi – mówił duński reżyser. „Na rauszu” nie jest łatwą, przyjemną i miłą historią, ale jest nad wyraz prawdziwa i wybitnie grana przez Mikkelsena. Do tego stopnia, że dziwi brak nominacji dla duńskiego aktora. To pominięcie można określić jako jedno z największych niespodzianek.
Czasami największe filmowe afirmacje życia biorą się z ogromnej tragedii. I to jest właśnie przykład duńskiego reżysera. Odbierając nagrodę Vinterberg walczył ze łzami, opowiadając o swojej zmarłej córce, która zginęła kilka dni po rozpoczęciu zdjęć do filmu.
– Nakręciliśmy ten film dla niej jako hołd. Aido, to cud, który właśnie się wydarzył, a Ty jesteś częścią tego cudu – zakończył Thomas Vinterberga, dedykując jej nagrodę.
Pozytywne nastawienie i radość życia
Daniel Kaluuya zdobył nagrodę dla najlepszego aktora drugoplanowego – swoją pierwszą nominację do Oscara i drugą nominację – za porywającą rolę Freda Hamptona w filmie „Judas and the Black Messiah” („Judasz i czarny mesjasz”). Zdobył również nieoficjalną nagrodę za najlepszy cytat wieczoru.
– Dzisiaj zaszaleję, damy czadu, będziemy się dobrze bawić, świętować życie. Moja mama i tata uprawiali seks, dzięki temu jestem! – dał się ponieść Daniel Kaluuya. Z pewnością jego radość doceniła jego matka oraz siostra, które były z nim na uroczystości.
Za pracę nad „Ma Rainey’s Black Bottom” („Ma Rainey: Matka bluesa”) Sergio Lopez-Rivera, Mia Neal i Jamika Wilson otrzymali Oscara za najlepszy makijaż i fryzurę, dzięki czemu Neal i Wilson były pierwszymi czarnoskórymi kobietami, które zdobyły tę nagrodę. Ann Roth zdobyła także nagrodę za najlepszy projekt kostiumów do tego samego filmu. Amerykańska projektantka była jednym z pewniaków do nagrody. Bądź co bądź to jej druga statuetka po „Angielskim pacjencie”.
Chloé Zhao, liderka kategorii, stała się drugą kobietą w historii, która zdobyła tytuł najlepszego reżysera i pierwszą kolorową kobietą, która zdobyła tę nagrodę, za swój wspaniały film „Nomadland”. – Tę nagrodę dedykuję wszystkim, którzy wierzą w dobro i w siebie nawzajem, nawet gdy jest bardzo ciężko – powiedziała Zhao.
Emocjonalne, złożone studium postaci o muzyku, który traci słuch i stara się znaleźć swoje miejsce w społeczności głuchoniemych „Sound of Metal” nikogo nie zaskoczyło, zdobywając nagrodę za najlepszy dźwięk. Nie mogło być inaczej. Pejzaż audiowizualny w filmie jest tak bogaty, że film można usłyszeć, niemal dotknąć. Doświadczenie muzyka, który traci słuch staje się intymną, niezwykłą i epicką historią. Mikkel E.G. Nielsen otrzymał również nagrodę za najlepszy montaż za „Sound of Metal” , co było miłą niespodzianką tego wieczoru.
Ważne co się dzieje wokół nas
Nagrody za filmy krótkometrażowe trafiły do krótkometrażowego filmu animowanego „If Anything Happens I Love You” („Jakby coś, kocham was”) Michaela Goviera i Willa McCormacka, krótkometrażowego filmu krótkometrażowego Travon Free i Martina Desmonda Roe „Two Distant Strangers” („Dwóch nieznajomych”) oraz krótkometrażowego dokumentu Anthony’ego Giacchino „Colette”. Nie obyło się bez społecznych wątków.
– Codziennie w Ameryce giną ludzie z rąk policjantów. Dzisiaj policja zabije 3 osoby, jutro też i tak będzie pojutrze i kolejnych dniach. W przeważającej mierze są to czarni ludzie. Nie bądźcie obojętni na nasz ból – apelował Travon Free. Historia filmowa także do tego nawiązuje.
Oscar dla najlepszego filmu dokumentalnego został przyznany „My Octopus Teacher” („Czego nauczyła mnie ośmiornica”), filmowi przyrodniczemu o nurku, który zaprzyjaźnia się z ośmiornicą.
– Ta mała osobista historia, która rozegrała się gdzieś w morzu, na końcu Afryki, pokazuje szersze relacje między ludźmi a światem przyrody – powiedziała wyraźnie przyjęta reżyserka Pippa Ehrlich.
Pixar – pewniak jak zawsze
„Soul” („Co w duszy gra”) Pixara zdobył nagrodę dla najlepszego filmu animowanego, pokonując innego konkurenta Pixara „Onward” („Naprzód”) i „Wolfwalkers” („Sekret wilczej gromady”). Po raz kolejny wygrał film, który komentuje istotne problemy społeczne w Stanach Zjednoczonych. Krytycy żartobliwie podkreślali, że znowu wygra Pixar, który zazwyczaj ma jedną nominację w kategorii i ją wygrywa. Tym razem wytwórnia miała nawet dwie nominacje.
Za swój oszałamiający, wypaczony w czasie scenariusz akcji „Tenet” Christophera Nolana wygrał z remake’iem „Mulan” na żywo, zdobywając Oscara za najlepsze efekty wizualne.
W jednym z najbardziej ekscytujących zwycięstw wieczoru Youn Yuh-jung została uhonorowana Oscarem dla najlepszej aktorki drugoplanowej za jej wspaniały i głęboko zabawny występ jako Soon-ja w „Minari”. Youn jest pierwszą koreańską aktorką, która zdobył Oscara i okazała się w rzeczywistości niemal tak samo „urocza” i sympatyczna, jak w filmie.
„Mank” zdobył dwa Oscary z rzędu – najpierw Donald Graham Burt i Jan Pascale zabrali do domu nagrodę za efektowną scenografię, a następnie Erik Messerschmidt za czarno-białe zdjęcia inspirowane „Obywatelem Kane”. Messerschmidt wcześniej współpracował z reżyserem Davidem Fincherem przy jego serii „Mindhunter”, ale „Mank” jest pierwszym pełnometrażowym filmem Messerschmidta jako operatora zdjęć. Ta wygrana z jednej strony mogła wydać się zaskoczeniem. „Mank” otrzymał aż 10 nominacji, jednak w kategorii zdjęć wielu spodziewało, że zwycięży Joshua James Richards („Nomandland”) lub „Ma Rainey’s Black Bottom”.
Glen Close kradnie show
W tym roku kategorie muzyczne były konkurencyjne, ale nagrodzony Oscarem zespół Atticusa Rossa i Trenta Reznora, do którego dołączył kompozytor jazzowy i pianista Jon Batiste, wygrał za swoją oryginalną ścieżkę dźwiękową do „Soul”. Najlepsza oryginalna piosenka to „Fight For You” z „Judas and the Black Messiah”, napisana i wykonana przez H.E.R.
Warto wspomnieć, że nieformalnego miniOscara powinna zgarnąć także Glen Close. Podczas gry „Zgadnij tę piosenkę” prowadzonej przez Lil Rel Howery, Close poprawnie „odgadła” piosenkę „Da Butt” zespołu E.U. z 1988 roku i ze ścieżki dźwiękowej „School Daze” („Szkolne oszołomienie”). Wprawdzie konkurs został zainscenizowany, to jednak pokaz taneczny był całkowicie spontaniczny.
Najlepszy film
Uroczystość zaskoczyła decyzją o wręczeniu największej nagrody wieczoru – najlepszego filmu – przed dwoma nagrodami dla głównych aktorów. Za najlepsze filmowe dzieło Akdaemia uznała „Nomadland”, więc Zhao mogła cieszyć się drugim Oscarem.
„Nomadland” miał jednak jeszcze jedną wygraną, ponieważ Frances McDormand zabrała do domu statuetkę za najlepszą aktorkę za jej stonowany, ale poruszający występ w filmie. To trzecie zwycięstwo aktorki McDormand – drugie od trzech lat – co czyni ją jedyną osobą, poza Katharine Hepburn, która zdobyła tę nagrodę ponad dwukrotnie.
– Nie mam słów, mój głos jest moim mieczem, wiemy, że mieczem jest nasza praca, a ja lubię pracować. Dziękuję, że zapamiętaliście – powiedziała McDormand.
Ceremonia bez zaskoczeń
Ceremonia zakończyła się kategorią najlepszego aktora, która była jak dotąd największą niespodzianką wieczoru. Anthony Hopkins pokonał Chadwicka Bosemana, który został pośmiertnie nominowany za rolę w „Ma Rainey’s Black Bottom” i został najstarszym zwycięzcą w historii tej kategorii w wieku 83 lat. Chociaż występ Bosemana był wybitny, a jego wpływ kulturowy wyraźny, rola Hopkinsa w „Ojcu” godnie zapracowała na Oscara.
Nieoczekiwana decyzja o zmianie typowego porządku kategorii pozostawiła wiele spekulacji, że producenci ceremonii oczekiwali, że Boseman otrzyma nagrodę, a jego zwycięstwo mogłoby doprowadzić do hołdu i uczczenia jego intensywnej, ale tragicznie krótkiej kariery. Zwycięstwo nieobecnego Hopkinsa, choć zasłużone, było komentowane właśnie w kontekście tragicznie zmarłego konkurenta.
Czy tegoroczne Oscary wniosły jakiś powiew świeżości? No cóż, rozdanie najważniejszych nagród filmowych zaskoczyło głównie brakiem jakichś większych niespodzianek. Największymi były zdecydowanie historyczne zwycięstwa Zhao i Youn, które są powodem do świętowania.
PKU