„Nie patrz w górę” to najnowszy film Adama McKaya, który miał premierę na platformie Netflix 24 grudnia. Wcześniej pojawił się również w kinach. Na jego popularność przełożyła się nie tylko korzystna data ukazania, czyli święta Bożego Narodzeniu. Dla wielu to bardzo celny film na temat współczesnego świata, który pokazuje hipokryzję mediów i polityków. Dlaczego jeszcze „Nie patrz w górę” stało się aż takim hitem?
O czym opowiada Nie patrz w górę?
„Nie patrz w górę” był dla wielu osób najbardziej wyczekiwanym filmem roku. Wszystko dzięki obsadzie, jak i reżyserowi, którym jest Adam McKay. Jego poprzednie filmy, czyli „Big Short” oraz „Vice” zawsze opowiadały o ciężkich tematach z punktu widzenia współczesnego świata – kryzysie finansowym oraz wojnach na Bliskim Wschodzie. Tym razem reżyser wziął się za cel media społecznościowe, utratę wiary w naukowców oraz hipokryzję polityków.
Film opowiada o świecie w obliczu katastrofy: w kierunku Ziemi leci kometa, która należy do kategorii „zabójców planet”. Odkrywa to dwoje naukowców, którzy chcą natychmiast przekazać swoją wiedzę politykom. W tej roli gwiazdy światowego kina: Leonardo Di Caprio i Jennifer Lawrence. Twarde podstawy naukowe okazują się jednak niewystarczające. Pani prezydent Stanów Zjednoczonych (brawurowo grana przez Meryl Streep) ani media nie wierzą naukowcom, którzy z kolei starają się robić wszystko, żeby przekonać do siebie ludzi i zainicjować działania zaradcze. Oczywiście z przeciwnikiem w postaci zabójczej komety walczą jedynie Stany Zjednoczone, a głównym polem walki stają się „opiniotwórcze” śniadaniówki oraz social media.
Dlaczego o filmie jest tak głośno?
Na sukces filmu nie przełożyła się jedynie obsada. Według wielu osób film silnie odwołuje się do sytuacji w obecnych czasach. Twarde dane naukowe nie przekonują już ludzi, którzy mają swoje własne źródła informacji. Dyskusje na ważne tematy przenoszą się do niewielkich grupek w mediach społecznościowych i coraz częściej omijają główne media. Te służą głównie do ogłupiania społeczeństwa na temat nieważnych spraw. Media coraz częściej podlegają politykom, którzy chcą w ten sposób zdobyć swoje głosy. O wszystkich tych sprawach opowiada „Nie patrz w górę”.
Ważnym tematem poruszanym w filmie jest też polaryzacja społeczeństwa. Film ukazuje, że ludzie coraz częściej dzielą się na różne podgrupy, które myślą w ten sam sposób i nie chcą dopuścić do siebie innej narracji. Ludzie nie umieją już ze sobą rozmawiać i ufają jedynie politykom oraz celebrytom z mediów. Tworzy to coraz mniej samodzielne i ogłupione społeczeństwo.
Dlaczego warto zobaczyć film?
Film porusza trudne tematy, ale jest przy okazji świetną komedią, a nawet – nie bójmy się użyć tego słowa – wytrawną satyrą. Pokazuje mnóstwo przywar ludzkich w krzywym zwierciadle. Każdy odnajdzie tu cząstkę siebie, ale też nielubianego sąsiada o innej opinii na temat świata. W „Nie patrz w górę” nikt nie jest oszczędzany, w zależności od poglądów politycznych lub kraju pochodzenia. Ostrze satyry wymierzone zostało w całe społeczeństwo ogłupione przez media, które z kolei żerują na emocjach. W świat, w którym dane naukowców stają się jedynie „punktem widzenia”, w którym brak autorytetów i rzetelnych sposobów prezentowania wiedzy. Film ukazuje dramatyczne skarlenie czegoś, co nazywamy „informacją”, ale jednocześnie czyni to w sposób tak wyraźny, że pozbawiony odcieni szarości, niuansów czy pogłębionej analizy. Tym samym pozostaje pewną diagnozą, satyrą na społeczeństwo – staje się pokazać wiele nieco tracąc na wymowie. Trudno jednak uczynić zarzut z faktu, że satyra celuje w dosłowność, niejako „podanie na tacy” piętnowanych cech.
Nie patrz w górę obsada
Mówiąc o samym filmie warto także wspomnieć o genialnym aktorstwie. Jak zwykle wspaniałą rolą popisał się Leonardo Di Caprio, który gra trochę inną postać niż zazwyczaj: niepewnego siebie oraz wycofanego (przynajmniej do czasu), mało komunikatywnego naukowca. Dużo charakteru do filmu wnosi zadziorna Jennifer Lawrence, choć wydaje się, że jej rola ma dużo większy potencjał dramatyczny niż pokazano to w filmie. Warto wspomnieć również o groteskowej roli Meryl Streep, która staje się żeńską odpowiedzią na satyryczny obraz jednego z poprzednich prezydentów. Dużo humoru wnosi również jej filmowy syn (w tej roli wystąpił niezrównany Jonah Hill).
Choć „Nie patrz w górę” nie jest pozbawiony wad, gwarantuje jednak świetną rozrywkę. Jest krzywym zwierciadłem, które pokazuje nas samych. Bo niestety sposób traktowania wiedzy i kierowania zainteresowań społeczności – choć w samym filmie uderza w Amerykanów – nie odnosi się jedynie do nich. Wystarczy spojrzeć na dowolną debatę, w któej jedną ze stron jest nauka.
MMI/DOP