W swoim oscarowym filmie, „Strefa interesów”, Jonathan Glaze tworzy przewrotny i paradoksalny obraz domowej sielanki w jednym z najstraszniejszych plenerów drugiej wojny światowej. Opowieść koncentruje się na życiu Rudolfa (grany przez Christiana Friedela) i Hedwig (w tej roli Sandra Hüller) – pary prowadzącej pozornie idealne życie z czwórką dzieci i psem w perfekcyjnie utrzymanym domu z ogrodem i szklarnią. Ich codzienność, pełna rodzinnego szczęścia i planów wakacji we Włoszech, jest brutalnie, choć dyskretnie skonfrontowana z rolą pana domu, komendanta obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
Piekło wojny w tle
Film „Strefa interesów” Jonathana Glazera to dość niekonwencjonalne podejście do tematu Zagłady. Jak na nowo opowiedzieć o Wielkim Złu? Czy w kinie można stworzyć zupełnie nowe spojrzenie na jedną z najciemniejszych historii współczesnej ludzkości? Czy można empatyzować z ofiarami jednocześnie nie tworząc kolejnej wielkiej opowieści? Czy „Życie jest piękne” to jedyna opowieść o obozowej rzeczywistości tworzona nieco na opak? Reżyser znalazł odpowiedzi na wszystkie te pytania. Zamiast druzgocącej, brutalnej opowieści o Auschwitz skupił się na jeszcze bardziej przerażającej banalności zła. Inspirując się luźno powieścią Martina Amisa, Glazer wykorzystuje ów motyw skupiając się na codziennym życiu rodziny Rudolfa Hössa, komendanta Auschwitz.
Szczęście w cieniu krematoryjnych kominów
Gdybyśmy wyobrazili sobie odbiorcę filmy, który nie ma pojęcia o historii, tym bardziej o drugiej wojnie światowej, film Glazera mógłby stanowić nudnawą opowieść o spokojnym życiu niemieckiej rodziny gdzieś na urokliwej wsi. Pan domu codziennie wychodzi do ważnej pracy, omawia plany i optymalizuje działalność swojej fabryki. Po godzinach czyta dzieciom bajki i spędza z nimi czas na świeżym powietrzu. Hedwig zaś stworzyła swój własny raj na ziemi: ma gosposie, ogrodników, odwiedzają ją koleżanki, którym z dumą opowiada o pracy męża. Zamawia dobra luksusowe, chwali się swoim idealnym ogrodem, jest perfekcyjną panią domu. Rodzina, jak z obrazka.
Coś tu zgrzyta
Do tej specyficznie pojmowanej normalności powoli jednak wrzucane są elementy rzeczywistości obozowej. Ta niesamowita kreacja rzeczywistości nie przeciąża widza okrucieństwem. Więcej się tu sugeruje, licząc na wiedzę i świadomość odbiorcy, niż epatuje obrazami. Jeśli jednak realizatorzy filmu decydują się sięgać po mocne obrazy, stawiają wyraziste akcenty. Scena, na której w jednym kadrze widzimy dzieci pluskające się w basenie w ogrodzie, a tle zaś widać dym z komina pociągu z kolejnym transportem, to jedna z tych najmocniej zapadających w pamięć. Jest ich jednak więcej: rozsypywanie popiołów w ogrodzie, zabawy dzieci w gazowanie, dzieci pływające z rzece, do której zrzucono szczątki z Auschwitz, w końcu – zderzenie historii ze współczesnością. Wszystkie one grają na emocjach widza, ale nie drenują wrażliwości, nie przytłaczają. Pozostawiają jednak miejsce na uruchomienie empatii i zwiększający się dyskomfort odbiorcy.
Mistrzowska realizacja
Film operuje, co oczywiste, przede wszystkim w warstwie wizualnej. Zastosowanie dziesięciu ukrytych kamer cyfrowych pozwoliło na naturalistyczne ukazanie życia w willi Hössów, dając fenomenalny efekt „filmu bez reżysera”. Z kolei sceny z użyciem kamery termowizyjnej oraz nocne zdjęcia polskiej dziewczynki, podrzucającej więźniom jabłka, łamią wcześniejszą konwencję. Obraz w negatywie opowiada o dobru, jest odwrotnością realiów filmu.
Co widać w tle
Kolejnym ciekawym zabiegiem jest uwydatnienie tła. Odbiorca w pewnym momencie znajduje więcej szczegółów – pierwszy plan staje się „nudny”, a więc nasze oko skupia się na tym, co szczegółowe, co znajduje się na granicy kadru. Wyobraźnia i wiedza pozwalają uzupełnić luki, skupić się na pracujących dzień i noc piecach krematoryjnych, przyjrzeć się zabawkom dzieci, wsłuchać w rzucane od niechcenia komentarze. Widzimy reakcje osób, które w willi Hössów znalazły się na chwilę i nie udaje im się zaakceptować rzeczywistości.
Angażowanie zmysłów
Strefa zła operuje także na innych zmysłach. Niepokojące, nieustające dźwięki zza muru mogą być szczególnie trudne dla osób z nadwrażliwością słuchową, ale i dla normatywnego słuchowo odbiorcy są niezwykle angażujące, a nawet męczące. W ten sposób my także stajemy się poniekąd mieszkańcami willi, uczestniczymy w tej rzeczywistości. Słyszymy krzyki, widzimy dymy z kominów i niemal czujemy ich swąd. Narasta w nas niepokój i chęć wydostania się z tej sielanki utworzonej na skraju piekła.
Perfekcyjne odwzorowanie, czyli ciekawostki o Strefie interesów
Glazer, inspirując się powieścią Martina Amisa, dokonał przekształcenia literackiego materiału w film, który z jednej strony oddala się od tradycyjnego sposobu przedstawiania Zagłady, z drugiej zaś – mocno opiera się na dokładnej rekonstrukcji historycznej i osobistych świadectwach.
- Dokładność historyczna: Film powstał w wyniku gruntownej kwerendy historycznej i w ścisłej współpracy z Muzeum Auschwitz-Birkenau. Zespół produkcyjny zaangażował się w wieloletnie badania, by jak najwierniej oddać realia życia rodziny Hössów, żyjącej w cieniu Auschwitz. Wysiłek ten objął m.in. analizę archiwalnych fotografii (niektóre kadry idealnie odwzorowują ocalałe zdjęcia), dokumentów oraz rozmowy z historykami i ocalałymi (niektóre elementy historii to niemal cytaty świadków Zagłady). Tak szczegółowe podejście do kontekstu historycznego pozwala filmowi na dokładne odwzorowanie życia codziennego w otoczeniu obozu koncentracyjnego.
- Willa komendanta: Przy tworzeniu filmu „Strefa interesów”, scenograf Chris Oddy poświęcił kilka miesięcy na przekształcenie opuszczonego domu, graniczącego z terenem obozu, w dokładną replikę willi używanej przez Rudolfa Hößa, bazując na zachowanych fotografiach i relacjach ocalałych. Już w kwietniu 2021 roku rozpoczął prace nad ogrodem, aby zapewnić, że roślinność zakwitnie na czas rozpoczęcia zdjęć
- Postać Aleksandry Bystroń-Kołodziejczyk: Wątek łączniczki AK, która pomagała więźniom obozu, opiera się na prawdziwej historii. Postać ta wprowadza do narracji element „światła” w ciemnościach Zagłady, stanowiąc przeciwwagę dla opowieści o banalności zła. W produkcji filmu „Strefa interesów” wykorzystano autentyczny element historii, dotyczący odkrycia przez Aleksandrę Bystroń-Kołodziejczyk utworu muzycznego, autorstwa Josepha Wulfa, więźnia obozu. Podczas realizacji scen filmowych zastosowano prawdziwe przedmioty, które należały do Aleksandry. Aktorka wcielająca się w jej postać nosiła autentyczną sukienkę, która była własnością Bystroń-Kołodziejczyk, a także poruszała się na rowerze, który niegdyś należał do kobiety.
- Dźwięk i muzyka: Stłumione odgłosy zza muru obozu, stworzone na podstawie specjalnie zgromadzonej biblioteki dźwięków, budują atmosferę grozy, przypominając o trwającym poza kadrem ludobójstwie. Użycie muzyki Mici Levi, znanej z minimalistycznego i innowacyjnego podejścia, wzmacnia ten efekt, jednocześnie zachowując filmową narrację w sferze sugestii.
Film Glazera, realizowany w całości w Polsce przy współpracy z Ewą Puszczyńską (producentką „Idy” i „Zimnej wojny”), jest nie tylko rozważaniem o banalności zła, ale opowiedzeniem historii na nowo – bardziej intymnie, z nieco zmienioną perspektywą. Strefa interesów to zdobywca Grand Prix na festiwalu w Cannes oraz Oscara w dwóch kategoriach: najlepszy film międzynarodowy i najlepszy dźwięk, „Strefa interesów” wyróżnia się również dzięki niezwykłym zdjęciom Łukasza Żala oraz oryginalnej muzyce Mici Levi.
Dominika Pawlikowska