Z urodzenia – warszawiak, z wyboru obywatel Puszczy Białowieskiej. Adam Wajrak to jeden z najpopularniejszych obecnie popularyzatorów wiedzy o przyrodzie. Dowcipny, uważny, zaangażowany. Z olbrzymim i zasobami wiedzy, którą potrafi i chce się dzielić tak, że trudno przerwać lekturę. Jego książki to jedne z najbardziej „zaczytywanych” w naszym domu. A ostatnio mamy całkiem nowy (choć tak naprawdę nowy-stary) powód do rozpalania wyobraźni najmłodszych.
Adam Wajrak swe serce oddał zwierzętom już dawno. Ale oprócz olbrzymiego zaangażowania w sprawy związane z ekologią, nasz ulubiony pan od przyrody potrafi jeszcze fascynująco opisywać swój świat. Pan Adam na w sobie moc snucia fabuł, tworzenia wciągających gawęd, a czasami – po prostu błyskotliwych historyjek o perypetiach swoich podopiecznych (i nie tylko). Wajrak jest dziennikarzem piszącym dla Gazety Wyborczej, stąd początkowo jego opowieści ukazywały się jako reportaże i felietony, ale oczywiście należało je zebrać, opracować i dać im własne życie.
Tak powstała książka, którą Agora wznowiła ostatnio. Kuna za kaloryferem (po raz pierwszy ukazała się w 2003 roku) to już trzecie wydanie jednej z najpopularniejszych współczesnych książek o przyrodzie. Dlaczego? Bo fascynujących i wartych uwagi opowieści z Puszczy Białowieskiej i okolic jest tu wręcz ogromna ilość. Ale i materiału źródłowego Wajrak ma mnóstwo. Wajrak pisze zarówno artykuły do prasy, oprowadza gości po Puszczy, podgląda życie zwierząt i chętnie się dzieli swoimi obserwacjami z czytelnikami. Spod jego pióra wyszły też fascynujące książki o życiu zamieszkujących Puszczę zwierząt. Jedną z nich jest właśnie Kuna za kaloryferem.
Kuna za kaloryferem, Nuria Selva Fernandez, Adam Wajrak, Wydawnictwo Agora, 2020
Adam Wajrak wraz z ukochaną żoną Nurią Selva Fernandez to nie jedyna para, która przygarnia chore zwierzęta do domu udzielając im schronienia oraz przygotowuje do powrotu do naturalnych warunków. Niewiele jednak osób potrafi z taka swadą opisać niecodzienne perypetie, które tej pielęgnacji towarzyszą. Zwierzęta są wszak dzikie, choć przecież świat człowieka i dzikiej przyrody ma wiele punktów stycznych.
Azyl w Teremiskach
Czytając Kunę za kaloryferem – całkiem niepostrzeżenie – trafiamy w sam środek centrum operacyjnego do spraw ratowania zwierząt, jakim stają się kolejne domy Adama Wajraka i Nurii w Białowieży i Teremiskach.
A zwierzęta, które trafiają do tego specyficznego azylu w jednej chwili urastają do roli pełnoprawnych bohaterów. Mają własne charaktery, usposobienie, temperament, nawyki. Zwierząt jest mnóstwo, a każde z nich stanowi osobny mikrokosmos, któremu para przyrodników poświęca osobną historię. Jest więc szalony Declan i Kuternoga albo tajemniczy Czerwonopierśny – czyli niektóre z gromady bocianów. Jak się bociany witają i czy jest im zimno w stopy? A także co jedzą i jak je właściwie złapać? Adam i Nuria znają odpowiedzi na wszystkie te pytania, a czytelnicy dowiedzą się z ich książki. O problemach kun i o tym, jak zostać rodzicami małych borsuków autorzy piszą z równie niezwykłą czułością.
Nie zawsze jest wyłącznie wesoło. Kuny walczą o życie i przetrwanie, a borsuki ratowane z takim poświęceniem (i naprawdę ułańską fantazją) trafiają do kolejnych ludzi, a na ich losy przyrodnicy przestają mieć wpływ. Czasami wielka walka o zwierzę kończy się zupełnie nieprzewidywalnie. Nie zawsze wiemy, gdzie wyleczeni i podkarmieni podopieczni azylu zawędrują w swoich dzikich wędrówkach. Nie wszystkim także jest pisana wolność. Każdy jednak dostaje drugą szansę.
Czy to rozkoszny nietoperz, czy wspaniała wydra Julek, której przygody dawkowaliśmy sobie uważnie przez kilka wieczorów (żeby nie skończyły się zbyt szybko oczywiście), każde zwierzę otrzymuje sporo uwagi, jedzenia i ogrom miłości. Przy okazji dowiadujemy się, jak wielu wyzwaniom trzeba podołać i jak wiele poświęceń ponieść, aby mały jerzyk, kruk, bocian czy kuna mogły przeżyć. Jakiej wiedzy i uwagi wymaga przygotowanie zwierzęcia do życia na wolności.
Dziki zwierz, czyli stop bambinizacji
Azyl Wajraka i jego żony tętni życiem, zwierzęta stają się członkami rodziny pana Adama. Łatwo wówczas na obraz prezentowany przez przyrodnika nałożyć własne wyobrażenia kształtowane przez bajki, baśnie i popkulturę. Sielankowe, Disneyowskie fantazje o idealnym współżyciu zwierząt i ludzi. Ale na zasadach ludzi.
Ta dziwna klisza i przypisywanie zwierzętom jedynie infantylnych, dobrych, szlachetnych cech sprowadzających je do roli maskotki to tak zwana bambinizacja (termin pochodzi od filmu Bambi Disneya). Zwierzątka mają puszystą sierść, wielkie oczy, idealnie odnajdują się w ludzkim świecie i właściwie dzicz stanowi dla nich bardziej estetyczną oprawę niż naturalne środowisko bytowania ze swoimi naturalnymi prawami. Ładne, łagodne i udomowione (albo oswojone) zwierzęta są miłe i dobre, brzydkie – złe.
Takiej wizji świata Wajrak mówi: stop. Z jednej strony nawet nietoperz potrafi być puchatym, wdzięcznym zwierzakiem, a słodka kuna – bezwzględnym agresorem. Z drugiej jednak, Adam z Nurią nie czynią ze swoich podopiecznych słodkich maskotek. Choć czasami, jak w przypadku Julka, pokusa życia z takim fenomenalnym przyjacielem jest wielka.
Zwierzaki Wajraka mają cechy swojego gatunku i indywidualne temperamenty. Są podmiotami, a nie przedmiotami. Ponad wszystko jednak należą do świata zwierząt. Dzikiego, rządzącego się swoimi prawami i niejednokrotnie bezwzględnymi regułami przyrody. Wajrak nie wartościuje zachowań swoich podopiecznych, wie bowiem, że nie możemy przykładać do nich ludzkiej miary. Dlatego miłe i sympatyczne zwierzątko może zaatakować (ze strachu, jako efekt burzy hormonalnej, walki o terytorium, albo jeszcze innych powodów). Takie ocalone, wyratowane od niechybnej śmierci zwierzę wcale też nie musi czuć wdzięczności. do swojego dobroczyńcy. Jest dzikie i dzikie ma pozostać. Celem Wajraka nie jest przygarnianie kolejnych pociesznych stworzeń, a przywracanie zwierząt do ich naturalnych warunków życia. Oczywiście, o ile to możliwe.
To bardzo ważna lekcja przyrody pokazująca, jak trudnym zadaniem jest niesienie pomocy zwierzęciu tak, aby nie stłumić jego naturalnych zachowań czy instynktów. Przy okazji rzucająca nieco światła na zwyczaje zwierząt, ich odżywianie (czy bociany jedzą żaby a nietoperze tylko lecące w powietrzu owady?) i dają mnóstwo anegdot, ciekawych spostrzeżeń zza których wyziera humor, celne puenty i sprawny język dziennikarza. A więc całość jest mądra i rozwijająca, ale w przystępnej nawet dla dzieci formie.
Pochwała bohaterów
Kuna za kaloryferem to także pochwała cichych bohaterów, wszystkowiedzących ekspertów, którzy znają się na zwierzętach i pracują w instytutach, zoo czy placówkach badawczych. Gotowych nieść pomoc. Adam Wajrak oddaje im wszystkim swoisty hołd. Oczywiście bez patosu i stawiania spiżowych pomników, ale w sposób pokazujący stanowczo, że ludzie ratujący zwierzęta to odrębna liga superbohaterów.
Dominika Pawlikowska