Mapa Barbary Sadurskiej to jedna z tych książek, które pomimo niepozornej objętości, otwierają przed nami bogatą, precyzyjnie utkaną historię niemal bez dna. Schodzimy w nią głębiej i głębiej, gubimy się w labiryntach szukając znajomych postaci i motywów, ale jednocześnie zaczynamy czuć przyjemność w poczuciu dezorientacji. Uczucia, z którego autorka wytrąca nas raz na jakiś czas. W trakcie lektury tracimy zupełnie poczucie czasu, zapadamy się w powieść. Dajemy się ponieść twórczyni i jej wizji aż na kresy świata, którego nie opisują żadne mapy.
Barbara Sadurska, Mapa
Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2019
Zaczyna się dość zwyczajnie. Małżeństwo po przejściach, historia trudnej miłości kończąca się gorzkim rozwodem. Szybko kreślone obrazy, wyrywki z pamięci, dialogi i obrazy przywoływane z odległej historii, innego życia. Nie ma tu chronologii, raczej impresje, które składamy w jedną historię. Z uśmiechem traktujemy urwane zdania, zagubione myśli, wtręty które nie mają związku z fabułą, ale jesteśmy je stanie zignorować. Wydaje się, że ta zabawa autora z czytelnikiem nie będzie zbyt wymagająca. Trzydzieści stron później tracimy już tę pewność.
Podróż bez mapy
Gdyby opowieść ułożyć chronologicznie, rozpisać jej postaci i motywy, byłoby trochę łatwiej. Ale tylko trochę. Wówczas opowiadania, którym przez swoją gęstość i wagę bliżej właściwie do powieści, byłyby historiami posiadaczy pewnej mapy, która rozpala wyobraźnię, budzi pożądanie, jest fetyszem, artefaktem… Mapy cennej z powodu zawartej na niej wiedzy, ale i wykonanej z drogocennego materiału. Obrazu świata na odwrót, który precyzyjnie wskazuje wrota piekła, ale i otwiera piekło w człowieku. W tym sensie ciało człowieka też staje się mapą (co sugeruje także przepiękna okładka książki).
Teraz, kiedy jestem starym człowiekiem, myślę, że moje ciało ma takie miejsca jak ów pergamin, na którym Fra Mauro rysował świat, nadawał kształt opowieściom żeglarzy, podróżników, awanturników i morderców, którzy w tysiąc czterysta czterdziestym siódmym znaleźli się w Wenecji. Wiem, że są na ciele człowieka takie miejsca. [s.46]
Mapa Sadurskiej prowadzi nas przez kilkaset lat historii, pokazując jednocześnie losy tajemniczej mapy i jej kolejnych, chwilowych posiadaczy. Nie wiadomo czy to mapa sprowadza na ludzi nieszczęście, czy wyzwala zło. Jej właścicielom towarzyszy śmierć, zwątpienie i rozpacz. W każdym z losów prezentowanych w tej przedziwnej opowieści znajdujemy odbicie innej historii. Autorka otwiera przed nami coraz to nowe plany historyczne czy geograficzne i galerie postaci – od znanego kartografa Fra Mauro czy inkwizytora poprzez Rembrandta aż po zbrodniarzy towarzyszących mniejszym i większym zagładom czy dystyngowane kobiety w czerni noszącym w sobie tajemnicę. Mnoży motywy, każe składać w całość fragmentaryczną, pourywaną fabułę składającą się z tego co prawdziwe i tego, co zmyślone.
Dualizmy, odbicia, echa
Trudno nie zauważyć, że w Mapie Sadurskiej, wśród pogmatwanych, skaczących w czasie, nieco onirycznych historii powtarzają się stałe elementy, jak mapa czy skóra, piekło czy twarz uniesiona do słońca. W jednych opowieściach pobrzmiewają inne (zagłada, płody kobiet w ciąży i nienarodzone jagnięta), ale także niektóre motywy są przekształcane, nicowane na drugą stronę. Mamy więc mapę nieistniejącego miasta (plan Stübbena) albo zamiany życiorysów. Wszystkie te wątki tkane i niezwykle precyzyjnie przeplatane ze sobą przez autorkę aż do niesamowitego, przemyślanego zakończenia, mają wydźwięk humanistyczny i filozoficzny. Rozszarpanie powieści na strzępy jest zabiegiem nie tyle ekwilibrystycznym, co otwierającym dodatkowe pola interpretacyjne, pozwalające na kolejne zamyślenie.
i jeszcze Faust
Nieco w tle całej opowieści pozostaje jeszcze jeden motyw, tym razem faustyczny. Tajemnicza akwaforta stworzona przez Rembrandta, na której uwiecznił i Fausta, i ową tajemniczą mapę, pojawia dyskretnie acz zauważalnie. Faust, który zna przyszłość, wydaje się spozierać z dezaprobatą na swoją publiczność.
Mapa Barbary Sadurskiej to zadziwiająca powieść gęsta od znaczeń i splatanych ze sobą wątków. I choć czytanie jej wymaga namysłu i sporego wysiłku, jest to trud wart podjęcia. A drugie czytanie (bo Mapę warto przeczytać więcej niż raz) – choć jesteśmy przygotowani na niespodzianki – to nadal przygoda. Fascynująca przygoda.
Dominika Pawlikowska