Trzech tenorów polskiego językoznawstwa nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Jerzy Bralczyk, Andrzej Markowski i Jan Miodek od lat niestrudzenie zajmują się promowaniem poprawnej polszczyzny i przybliżaniem zawiłości języka ojczystego. Medialni, błyskotliwi, a przy tym będący niekwestionowanymi autorytetami w swojej dziedzinie, serwują niezmiennie pasjonujące wywody o naszych słowach powszednich.
- Dlaczego mąż, żona czy szef, którzy zatruwają nam życie, są toksyczni, a nie trujący?
- Czy rzeczywiście hejtować jest łatwiej niż nienawidzić?
- Co zrobić z paparazzo i czy kobietę, zajmującą się namolnym fotografowaniem, nazwalibyśmy paparacka?
- Jak to się stało, że polewka – zupa zmieniła się w polewkę, jaką mamy z kogoś?
- Kiedy facet całe lata funkcjonujący w polszczyźnie jako żartobliwe, ironiczne, lekceważące określenie mężczyzny zaczął faktycznie oznaczać twardziela?
Jerzy Bralczyk, Andrzej Markowski, Jan Miodek; Trzy po 33
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2016
Dla kogo jest Trzy po 33? Z pewnością nie tylko dla hermetycznego grona polonistów, wszak profesorowie przez całe zawodowe życie starają się popularyzować kwestie związane z językiem ojczystym. Taki cel przyświeca także najnowszemu zbiorowi felietonów o słowach, których styl bliski jest temu, co znamy z publicznych wystąpień Bralczyka, Markowskiego i Miodka. To książka, która dyskretnie zwraca uwagę na kwestie poprawności językowej, ale i pomaga kształtować świadomość zarówno słowa, jaki i samych użytkowników języka.
Profesorowie z właściwymi sobie elokwencją i swadą opowiadają o najbardziej popularnych, a często wręcz nadużywanych słowach we współczesnej polszczyźnie. Każdy z językoznawców opisuje jedno z nich. Czynią to w podobny sposób: skondensowany, przystępny, dążący do błyskotliwej pointy, nierzadko traktując przedmioty swoich rozważań nieco przewrotnie i z dużą dozą poczucia humoru.
Przybliżają dawne znaczenia, pokazują ich ewolucję, śledzą nadawanie starym wyrazom nowych sensów, wskazują na zapożyczenia. Język to przecież ciągle żywy organizm, a współczesne przenikanie sfer oficjalnej i potocznej czy slangowej ciągle poszerza obszar badań. Wystarczy wziąć pod lupę język młodzieży, mediów czy celebrytów. Co zrozumiałe, duża część felietonów poświęcona jest używanym notorycznie hasłom rodem z korporacji (projekt, kreatywność, motywacja, produkt). Drugą mocną reprezentację ma też język blogów, użytkowników aplikacji – czyli szeroko pojętego internetu. Znajdzie się miejsce na hejt, sweet focie i prawilne mordeczki. A także na nowe wytwory opisujące technologie (wpłatomat czy hybryda). Jednakową uwagę poświęcają wciąż nieco rażącym: szafiarce, obciachowi i obczajaniu, co i powracającym w języku polityków i publicystów: systemowi, układowi czy prekariatowi.
Karierę niektórych słów i nowych połączeń wyrazowych profesorowie traktują żartobliwie i z wyrozumiałością, na inne nie potrafią się zgodzić (trener wizażu, dedykowane śruby). Nie ma jednak wyrazów niegodnych ich zaciekawienia. I choć nieco kokieteryjnie autorzy Trzy po 33 nazywają się czasem dinozaurami, to jednak lektura felietonów nie pozostawia złudzeń – panowie bez problemu znajdują wspólny język z każdym, kto jest choć trochę ciekaw współczesnej polszczyzny.
Dominika Pawlikowska