Jakub Żulczyk na stałe już zakotwiczył się w rodzimej popkulturze choćby jako autor książki Ślepnąc od świateł i współscenarzysta serialu pod tym samym tytułem czy współscenarzysta Belfra. Ostatnimi czasy jednak ukazała się (ponownie) jego powieść, która jest literacką jazdą bez trzymanki. Wznowione Zmorojewo to doskonały sposób, żeby zobaczyć dokąd zaprowadzi autora zabawa ze stylistyką horroru, fantasy i young adult.
Jakub Żulczyk: Zmorojewo
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2019
Piętnastoletni Tytus lubi horrory, gry komputerowe, pasjonuje się też zjawiskami nadprzyrodzonymi. Nie wyróżnia się niczym na tle rówieśników, jest raczej wycofany. Wakacyjny wyjazd do dziadków przyniesie mu jednak nie tylko pierwsze ważne zauroczenia, ale także pozwoli się sprawdzić w obliczu nieprawdopodobnych wyzwań i przyniesie mu prawdę o sobie. Brzmi jak powieść inicjacyjna dla nastolatków, prawda? Ale nie idźmy tą drogą, bo Żulczykowa proza ma do zaoferowania o wiele, wiele więcej.
Tajemnicze zaginięcia i okrutnie okaleczone zwłoki, najprawdziwsze pradawne, osobowe Zło wraz ze swoimi agentami w postaci obrzydliwych postaci, zamaskowane przejście do równoległego świata zamieszkanego przez bohaterów słowiańskich podań, legend i bajek. Ludzkich superbohaterów wiodących spokojne życie na Mazurach, wypalonych policjantów i parę wiejskich historii powtarzanych z nabożnym lękiem. Tym razem to nie w Stanach będą się ważyć losy ludzkości, ale gdzieś na Mazurach, w swojskich Głuszycach.
Żulczyk brawurowo żongluje przeróżnymi konwencjami: powieść o romantycznej pierwszej miłości przeplata się z makabrą, horrorem i fantasy. Dzięki temu żaden Armagedon nie jest dość straszny, żeby przy okazji walki ze złem nie skraść całusa. W końcu tak robią nastolatki, no nie? (Tych, którzy mają wątpliwości odsyłamy do Zmierzchu). Mamy tu także wyraziste postaci (perełki kryją się zwłaszcza na drugim planie) i niesłychane konstrukcje zdarzeń. Oczywiście sporo jest też popkulturowych klisz i puszczania oka do czytelników. Dystans do wydarzeń przedstawionych na kartach Zmorojewa rozbraja ewentualny patos i usprawiedliwia momentami irytujące zachowania bohaterów (tak, nastolatków). Żulczyk nie stara się być pisarzem określonego gatunku, on wyciąga smaczki i upycha je w całej tej historii pozwalając odbiorcy na czerpanie z niej zwykłej czytelniczej frajdy.
Przez swoistą klęskę tematycznego urodzaju autor prowadzi postaci precyzyjnie i z pomysłem. Jego świat wciąga i uwodzi nawet tych, którzy dawno już nie są nastolatkami. Duża w tym zasługa potoczystego języka, żwawej akcji i filmowej wyobraźni twórcy Zmorojewa.
Jak się okazuje, wydana po raz pierwszy w 2011 roku powieść wiosną tego roku będzie miała swoją kontynuację, a bohaterowie książki wpakują się w kolejne kłopoty. Nie możemy się doczekać.
Dominika Pawlikowska