Netflix od samego początku swojego istnienia, sukcesywnie stara się powiększać ofertę seriali dostępną na ich platformie streamingowej. Imponująca lista produkcji oryginalnych to jednak niejedyny target, jaki obrał sobie gigant VOD. Wprowadzanie na poszczególne rynki seriali i filmów będących na licencji, stało się nie mniej istotnym celem Netflixa. Szczególnie powinno to ucieszyć ludzi, którzy są miłośnikami anime – na platformie właśnie pojawiły się filmy z kultowego studia Ghibli.
Legenda z Japonii
Hayao Miyazaki to nazwisko znane obecnie niemal każdemu miłośnikowi animacji z Japonii, ale także osobom doceniającym dobre kino. Filmy stworzone przez studio, które w 1985 roku założył Miyazaki, przez lata zyskały status kultowych, nie tracąc przy tym na swoim unikatowym przesłaniu. Sama nazwa Ghibli odnosi się do arabskiego słowa określającego wiatr ze wschodu, co stało się maksymą ludzi pracujących w studiu. Za swój główny cel postawili stworzenie animacji, które będą powiewem świeżości na rynku filmów. 35 lat później Ghibli nie prze już tak zdecydowanie do przodu, ale produkcje, które stworzyło przez całą swoją historię istnienia, zostały docenione przez miliony widzów na świecie. Netflix od wielu lat starał się zdobyć licencje uprawniającą do dystrybucji tych dzieł w formie VOD online, ale dopiero na początku tego roku stało się to faktem. Fani twórczości Miyazakiego cieszą się podwójnie, bo jest to pierwszy i na razie jedyny serwis streamingowy, na którym można obejrzeć filmy od Ghibli.
Coś dla każdego
Na Netflixa trafiło w sumie 21 filmów, które zostały podzielone na kilka grup, dodawanych raz w miesiącu, począwszy od lutego. Pierwsza grupa zawierała takie tytuły jak: „Laputa – podniebny zamek”, „Mój sąsiad Totoro”, Podniebna poczta Kiki”, „Powrót do marzeń”, „Szkarłatny pilot”, „Szum morza” oraz „Opowieści z Ziemiomorza”. Netflix wyraźnie postawił duży nacisk na to, aby w każdym miesiącu, wśród nowo dodawanych filmów studia Ghibli, każdy mógł odszukać dla siebie coś interesującego. Dlatego też możemy obejrzeć klasyki, film, które pojawiły się na rynku kilka lat temu, ale także tytuły mniej znane. Osobom zaznajomionym głównie z hitowymi produkcjami Ghibli, daje to unikatową szansę poznania innej strony studia. W marcu w ofercie pojawił się: „Nausicaä z Doliny Wiatru”, „Księżniczka Mononoke”, „Rodzinka Yamadów”, „Spirited Away”, „Narzeczona dla Kota”, „Tajemniczy świat Arietty” oraz „Księżniczka Kaguya”. Na szczególną uwagę zasługuje pierwszy z nich, który był debiutem studia Ghibli, a jego ogromny sukces pozwolił na stworzenie kolejnych produkcji. Ostatnia paczka filmów, która pojawiła się 1 kwietnia, zawierała: „Szopy w natarciu”, „Szept serca”, „Ruchomy zamek Hauru”, „Ponyo”, „Makowe wzgórze”, „Zrywa się wiatr” oraz „Marnie. Przyjaciółka ze snów”.
Problem lektora
Każdy z tych filmów jest zupełnie inny i spodoba się zupełnie innym osobom, ale taki właśnie jest urok produkcji ze studia Ghibli. Od początku swojego istnienia starano się stworzyć opowieści o różnym stopniu emocjonalnej interakcji z odbiorcą. Mamy zatem filmy chwytające za serce, dające do myślenia, lekkie komedie, ale także prawdziwe dramaty. Wiele osób uważa, że właśnie w tym kryje się magia filmów stworzonych przez Hayao Miyazaki i jego studio Ghibli. Niestety, nie wiedzieć dlaczego Netflix nie udostępnił tych tytułów z opcją lektora, przez co staja się one niedostępne dla młodszych widzów, dla których przecież spora część tych produkcji została stworzona. Na rynku można dostać wydania DVD z lektorem, więc zapewne opcja ta pojawi się na Netflixie, podobnie jak w przypadku innych produkcji anime dostępnych na ich stronie – wystarczy uzbroić się w cierpliwość.
Netflix może dumnie dzierżyć tytuł pierwszej platformy streamingowej, która ma w swojej ofercie filmy studia Ghibli. Pytanie, które nasuwa się samo, każe zastanowić się, czy doczekamy się w przyszłości kolejnych tytułów i czy Netflix pójdzie za ciosem? Biorąc pod uwagę, ze serwisy VOD rozrastają się w olbrzymim tempie, można założyć, że filmy studia Ghibli, to dopiero początek.
PMA