Japonia to dla przeciętnego Europejczyka kraina odległa, nieznana i inna. Kojarzona z kwitnącymi wiśniami, kimonami i gejszami o małych stopach niespecjalnie staje się przedmiotem refleksji. A szkoda, bo doświadczenia Japończyków nie są nam całkiem obce. Druga wojna światowa odcisnęła na nich tak samo wielkie piętno jak na nas. Z tego doświadczenia w Japonii narodził się m.in. taniec butoh, który coraz częściej można zobaczyć na europejskich scenach. Dlaczego?
Jedność przeciwieństw
Taniec butoh rodzi się na przełomie lat 50. I 60. XX w. w Japonii w wyniku spotkania dwóch charyzmatycznych i wyjątkowych osobowości – Tatsumiego Hijikaty oraz Kazuo Ohno. I chociaż ich drogi wkrótce miały się rozejść, to punkt wyjścia dla twórczości obu artystów pozostał taki sam – źródło ruchu wynikającego z głębokiego doświadczenia własnego ciała i umysłu jako jedności psychosomatycznej. Hijikata w 1595 roku stworzył skandalizujące przedstawienie pt. “Zakazane kolory”. Aktorzy odwoływali się w nim do ludzkiej podświadomości, eksponowali tematykę seksualności i dzikości, by wyzwolić skrępowane ciało ze sztywnego gorsetu zasad i norm kulturowych. Ohno natomiast wykorzystał bardziej uniwersalne doświadczenia i pojęcia, teatr swój uczynił narzędziem do obnażania umowności kultury, w której ciało i psychika nie mogą się pojednać. Jego sztuka była bardziej stonowana i spokojna.
Wewnętrzna prawda
Butoh sceniczne (czyli rozumiane jako sztuka przeznaczona do wystawienia na scenie) od samego początku ma niejednolity charakter uzależniony od osobowości twórcy. Z całą pewnością niezmienny pozostaje rys pozasceniczny, czyli idea przyświecająca artystom. Butoh doświadcza się ciałem, wobec tego ruch powinien wypływać bezpośrednio z niego, w zgodzie z duszą i umysłem. To właśnie wnikliwa obserwacja siebie, swojego umysłu i ciała, głębokie wejrzenie wewnątrz prowadzi do ekspresji scenicznej, widocznej dla widza. Dla Europejczyków taka filozofia może okazać się nierozumiała, ale i intrygująca.
Uzewnętrznienie
W sztuce butoh tancerze występują w białym makijażu. Tańczą na ugiętych nogach, są lekko pochyleni, by móc utrzymać równowagę. Ruchy aktora mogą przypominać raczej chodzenie niż taniec w naszym rozumieniu, ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Ten aktor porusza się do pewnego stopnia spontanicznie, na naszych oczach dociera do głębi swojego ciała i wprawia je w ruch. Przedstawienia te mają bardzo symboliczną i okrojoną fabułę, ponieważ liczy się tutaj spotkanie aktora z własnym „ja”. A wędrówki tej nie można do końca zaplanować.
Butoh to z jednej strony teatr tańca, z drugiej – styl życia. Bierze się z poczucia akceptacji i świadomości swojego ciała. To wędrówka w głąb siebie, odkrywanie swoich jasnych i ciemnych stron. Dzięki temu doświadczeniu można poznać siebie w całej okazałości. To, co dla Europejczyka jest przeciwieństwem, wykluczaniem się, dla aktora butoh będzie dopełnianiem, dwiema stronami tego samego. I przede wszystkim – niczym złym, niczym niewłaściwym, niczym, czego należy się wstydzić. Zgoda likwiduje wstyd. Może w tym właśnie tkwi sekret rosnącej popularności butoh na Zachodzie?
MOL