Od 14 listopada 2015 zeszłego roku, w Warszawie, trwa multimedialna wystawa dzieł słynnego, holenderskiego malarza, Vincenta van Gogha. I choć ekspozycja nie znajduje się w muzeum, a zwiedzający nie stykają się z prawdziwymi płótnami artysty – podobnie jak w innych krajach, cieszy się u nas dużym uznaniem i przyciąga tłumy zainteresowanych. Co sprawia, że obrazy wyświetlane na ścianach budzą silne emocje i pozostawiają niezapomniane wrażenia?
Bilety za udział w ekspozycji Van Gogh Alive. The experience nie należą do najtańszych. Co więcej, w środku nie ma ani jednego płótna, zawierającego pociągnięcia pędzla wybitnego twórcy. Przed nami ogromne, ciemne pomieszczenie, w ogóle nie przypominające stonowanej elegancji znanych galerii i w dodatku – wypełnione zdjęciami, które spokojnie moglibyśmy obejrzeć w internecie, na ekranie naszego komputera. A jednak to wystawa inna niż wszystkie. Wystawa, która potrafi w zaskakujący sposób zburzyć dystans między odbiorcą a artystą, porwać na strzępy dotychczasowe schematy percepcji i wciągnąć w esencjonalny wir poruszających obrazów.
Wnikając w świat artysty…
Ekspozycja, znajdująca się nieopodal Stadionu Narodowego, tylko rozpoczyna się klasycznie. Jeszcze niedaleko kas mamy okazję „przygotować się” na kontakt z van Goghiem. Ściany po dwóch stronach wydzielonego korytarza zdobią informacje o życiu i twórczości znakomitego postimpresjonisty oraz wizerunki przedstawiające wybrane dzieła, opatrzone kilkoma zdaniami wyjaśnień. Oto wstęp, który pozwala nam poznać świat malarza. Tuż przed wejściem na główną salę czeka zdumiewająca, niemalże naturalnych rozmiarów rekonstrukcja słynnego pokoju Vincenta, której dokładność elementów i barw można porównać z wiszącą reprodukcją.
Dopiero teraz wnikamy w świat van Gogha – nagle, bezkompromisowo, szybko zapominając o rzeczywistości pozostawionej za progiem sali. Olbrzymią powierzchnię wystawienniczą, zanurzoną w absolutnej ciemności, rozświetlają wielkich rozmiarów projekcje dzieł malarza, wypowiedzianych przez niego zdań i listów wysłanych do brata. Treści wyświetlane są na ścianach, podłodze, kolumnach, a także specjalnych, niezwykle wysokich i szerokich „parawanach”, porozstawianych po całej sali bądź podwieszonych pod zadaszeniem. Przestrzeń między obrazami wypełniają przygotowane pufy i kanapy oraz muzyka klasyczna.
Nowoczesna technologia i wielowymiarowość przeżyć
Za formułę wystawy odpowiada nowoczesna technologia SENSORY 4 – system łączący wielkoformatową, ruchomą grafikę z wielokanałowym dźwiękiem o jakości kinowej. Ta platforma multimedialna dosłownie nasyca przestrzeń, w której się znajdujemy. Żywe, ruchome obrazy, wzbogacone animacjami i piękną muzyką, sprawiają, że nie tylko obserwujemy te wyjątkowe dzieła, ale niejako wnikamy w ich materię. Całościowo zanurzamy się w rzeczywistości, którą dotąd widzieliśmy tylko przez „okienko” eleganckiej ramy. Dlatego ekspozycja nie jest typową wycieczką muzealną. To pasjonująca podróż, w dodatku na kilku płaszczyznach.
Pierwsza z nich prowadzi w głąb historii van Gogha, pełnej samotności, bólu, ale i piękna, której narrację konstruują kolejno wyświetlane obrazy. Dzięki niej wiemy, na jakim etapie życia artysty obecnie się znajdujemy. Dowiadujemy się, co go wtedy spotkało, jaki miało to na niego wpływ i co malował. W towarzystwie intensywnych, odważnych barw, gwałtownych pociągnięć pędzla i animowanych fragmentów kompozycji rozmawiamy z bohaterami portretów, zwiedzamy Antwerpię, Paryż czy Arles, przechadzamy się w cieniu wysokich cyprysów lub przysiadamy na chwilę w jednej z wieczornych kawiarni.
Druga podróż jest wkroczeniem w intymny świat obrazów Vincenta, a więc zarówno jego warsztatu, jak i wrażliwości. Wielkoformatowe projekcje obejmują całość płótna lub ukazują na zbliżeniu wybrane szczegóły, przybliżając ścieżkę rozwoju artysty: od początkowych poszukiwań, przez inspiracje impresjonizmem i sztuką japońską, aż po dzieła najpełniej oddające dojrzały, lecz nieprzewidywalny styl van Gogha. Następujące po sobie obrazy pozwalają również wniknąć w skomplikowaną psychikę ich autora, pomagają zrozumieć źródła jego lęków i pragnień.
Trzecią możliwością jest wędrówka przez indywidualne odczucia i wrażenia. Mnogość bodźców, dotykająca poszczególnych zmysłów, pozwala obcować z własną wrażliwością, dopowiadać lub kreować własne wyobrażenia.
Wystawa jako redefinicja odbioru sztuki?
Ale ekspozycja ma również słabe punkty. Chociaż perspektywy, z których obserwujemy całość, można swobodnie zmieniać – spacerując w dowolnie wybranych kierunkach lub zajmując kolejne miejsca siedzące – tok przyswajania wszystkich treści jest w dużej mierze narzucony. Jeśli coś nas zainteresuje, obraz nie zatrzyma się i nie pozwoli na wnikliwą analizę konkretnego fragmentu. Aby mu się przyjrzeć, będziemy musieli poczekać na jego ponowne wyświetlenie po zakończeniu całej sekwencji. Czasem też trudno zdecydować, w którą stronę skierować wzrok, jakim dziełom poświęcić uwagę w danej chwili. Te wrażenia mogą dezorientować i momentami przeszkadzać w odbiorze.
Nadużyciem byłoby stwierdzenie, że inicjatywa ta dowodzi przestarzałości tradycyjnych wizyt w galeriach i spotkań z prawdziwymi płótnami. To raczej dialog obydwu formuł pozwala odkryć nowe sensy, możliwości i doznania. Nie zmienia to jednak faktu, że multimedialna wystawa Van Gogh Alive. The experience – jak sama nazwa wskazuje – to nie tylko zetknięcie z holenderskim postimpresjonistą i jego twórczością, lecz także zaproszenie do autentycznego, niezwykłego przeżycia, skierowane zarówno do koneserów, jak i osób dopiero poznających tę dziedzinę sztuki. Ekspozycja, która podbiła już Berlin, Szanghaj, Petersburg, Florencję i Singapur, proponuje nowe rozumienie obcowania z malarstwem, stara się zbudować żywą, głęboką więź z dziełem i pozostawić nieodparte wrażenie, że mieliśmy okazję osobiście zobaczyć się z Vincentem.
JS