Profesor Ryszard Bugaj uważa, że pogorszenie ocen Polski w międzynarodowych agencjach ratingowych będzie miało niewielkie znaczenie dla budżetu. Przyznaje jednak, że odczuje je wielu obywateli. Złoty bowiem straci na wartości, a kredyty walutowe podrożeją.
Po podjętej w połowie stycznia decyzji Standard & Poor’s o obniżce ratingu Polski, kolejna agencja – Moody’s – ujawniła, że obawia się wzrostu deficytu finansów publicznych w Polsce i zapowiedziała, że rozważa także zmianę ratingu. Podniosła jednocześnie prognozy deficytu Polski do 3,2 proc. z 2,7 proc. w 2015 roku oraz do 3,1 proc. z 2,3 proc. w 2016 r. Ostrzegła zarazem, że podatek bankowy w połączeniu z wprowadzeniem ustawy o pomocy frankowiczom może zachwiać polskim systemem bankowym. Kolejna z trzech liczących się na świecie agencji ratingowych – Fitch – także ostrzegła, że może obciąć Polsce ocenę wiarygodności kredytowej.
– Rating danego kraju, w tym przypadku Polski, ma oczywiście znaczenie – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor prof. Ryszard Bugaj, ekonomista z Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN. – Musimy zdać sobie jednak sprawę z tego, że obniżka ratingu przez S&P to przesunięcie o jeden punkt. Daleko nam do decyzji, które by spychały nas w rejon CC, tak jak spotkało to Grecję. Prawdopodobnie wywoła to niewielki wzrost kosztów obsługi zadłużenia zagranicznego.
Ekonomista przypomina, że koszty obsługi polskiego zadłużenia wynoszą obecnie około 3 proc. PKB. Zaznacza przy tym, że wzrost obsługi długu Polski po decyzjach agencji ratingowych nie jest znaczący. Podkreśla jednak, że nie należy tych instytucji lekceważyć, ich opinie mają bowiem ogromne znaczenie dla inwestorów.
– Nominalnie koszt obsługi polskiego długu to 42–43 mld zł. Pojawia się pytanie, co się stanie, jeżeli stopa procentowa od naszych obligacji wzrośnie o 0,2 pkt proc. Wszystko zależy też od tego, jakie są potrzeby pożyczkowe w danym kraju. Oczywiście koszty są znaczące, bo mogą iść w setki milionów złotych. Na tle PKB, który w tej chwili wynosi mniej więcej 1,7 bln zł, to są jednak marginalne kwoty – podkreśla Ryszard Bugaj.
Po decyzji Standard & Poor’s wartość złotego wyraźnie spadła. Cena euro po danych wzrosła z 4,39 zł do 4,48 zł i od 15 stycznia waha się w przedziale 4,40–4,50 zł. Polskiej walucie nie pomogły nawet opublikowane w tym tygodniu informacje o dobrej kondycji gospodarki w zeszłym roku. Ze wstępnych wyliczeń GUS wynika, że PKB w całym 2015 roku wzrosło o 3,6 proc. Analitycy oczekiwali nieco słabszego wzrostu, jeszcze niższy zapisany był w założeniach do ustawy budżetowej. Złoty osłabiał się też do innych walut, w tym do najbardziej interesującego Polaków franka szwajcarskiego. Od początku roku Polska waluta straciła już do niego niemal 3 proc., choć w ostatnich dniach niemal powróciła do poziomów sprzed decyzji S&P.
– Ma to wpływ na kurs złotego, a w związku z tym na koszty kredytów detalicznych, które wzięły osoby czy gospodarstwa domowe – przyznaje prof. Ryszard Bugaj z PAN. – Firmy ratingowe powinniśmy potraktować tak, jak na to zasługują. To znaczy z jednej strony jako organizacje o wątpliwym etosie, także etycznym, z drugiej jako organizacje, których nie można lekceważyć. Ich wypowiedzi są brane pod uwagę przez inwestorów.
@Newseria