W każdej dziedzinie, w której istnieje handel, istnieją także kradzieże. Nie inaczej jest z dziełami sztuki. Przedmioty artystyczne od zawsze były jednym z najpopularniejszych łupów przestępców. Podobnie z fałszerstwami- eksperci szacują, że około połowa obecnych na rynku rycin, grafik i litografii to podróbki, obrazów olejnych o 10% mniej.
Spektakularne kradzieże
Najbardziej znanym, z uwagi na samo dzieło, przypadkiem kradzieży jest ta z 1911 roku, kiedy to pracownik Muzeum w Luwrze ukradł z niego Mona Lisę. Obraz odnalazł się dopiero po dwóch latach. Vincenzo Perrugia, który uczestniczył w budowie szklanej gabloty chroniącej Mona Lisę, wszedł do muzeum w godzinach jego otwarcia i ukrył się w schowku na miotły. Wyszedł po zamknięciu Luwru z płótnem ukrytym pod płaszczem. O kradzież początkowo oskarżano poetę Guillaume’a Appolinaire’a, który nawet trafił do aresztu, a do tego wskazał jako winnego Pabla Picassa. Obaj zostali oczyszczeni z zarzutów. Prawdziwy sprawca, włoski patriota, zamierzał zwrócić obraz Włochom. Wpadł, gdy próbował sprzedać Mona Lisę.
W 2005 roku łupem złodziei padła rzeźba Henry’ego Moora. Dzieło zniknęło sprzed dawnej posiadłości artysty nocą, po odpiłowaniu z cokołu. Zapakowano ją na, również skradzioną, ciężarówkę i prawdopodobnie od razu pocięto i przetopiono. Złomiarze, których podejrzewano o ten czyn, mogli dostać za brąz 1500 funtów. Rzeźba była warta 3 miliony funtów.
Jeśli temat kradzieży dzieł sztuki potraktować szerzej, to na szczyt listy wysuwa się działalność Rzeszy podczas II wojny światowej. Systematyczną i zaplanowaną grabieżą kierował Reichsleiter Rosenberg Institut. Naziści konfiskowali dzieła na terenach okupowanych w całej Europie, gromadzili je w paryskim Muzeum Jeu de Paume i stamtąd dystrybuowali do nowych właścicieli w Niemczech. W czasie swojej działalności zrabowano dziesiątki tysięcy dzieł, z których ponad 100 000 nie odnalazło się do tej pory.
Prawie jak oryginały
Do najsłynniejszych fałszerzy dzieł sztuki należy Węgier Elmyr de Hory. Jego kariera zaczęła się z chwilą sprzedaży, jako oryginał, namalowanej dla znajomego reprodukcji obrazu Picassa. Hory wkrótce rozszerzył swoją działalność, oferując podróbki Picassa galeriom sztuki. Założył nawet spółkę z dealerem dzieł Jacquesem Chamberlinem. Ponieważ jego własnych obrazów nikt nie chciał kupować, zaczął malować także jako Matisse, Modigliani i Renoir. Sprzedawał tylko korespondencyjnie i wielokrotnie zmieniał pseudonimy. Dobra passa skończyła się z chwila sprzedaży „Matisse’a” do Muzeum Sztuki Fogg. Tam poznano się na fałszerstwie i wszczęto dochodzenie. De Hory jednak skutecznie unikał wymiaru sprawiedliwości, a swojemu obrońcy płacił podobno dziełami sztuki. Oczywiście- fałszywymi. Jedyny zarzut, który doprowadził go do więzienia, to homoseksualizm, karany w Hiszpanii w 1968 roku. Niedługo później fałszerz stał się celebrytą- powstała o nim książka i film. Po samobójczej śmierci w 1976 roku obrazy de Hory’ego zaczęły zyskiwać na wartości, co doprowadziło do fałszowania fałszywych dzieł.
Zarówno kradzieże, jak i fałszerstwa dzieł sztuki towarzyszą jej tak długo, jak trwa sama sztuka. A ponieważ rynek sztuki wciąż się rozwija i wiąże z ogromnymi pieniędzmi, tak i te przestępcze działalności stają się coraz doskonalsze. Nie da się przed nimi obronić.
PGE