4 zł za litr benzyny bezołowiowej 95 i 3,73 zł za litr diesla to ceny o 20 proc. niższe niż pół roku temu. Choć ropę przeceniono w tym czasie dwa razy mocniej i nie zanosi się na jej wyraźne odbicie, to trudno liczyć na dalsze spadki cen w dystrybutorach. Zwłaszcza że w operatorów stacji może uderzyć także podatek od powierzchni handlowych.
– Ceny paliw składają się z kilku składowych, a cena baryłki ropy jest tylko jedną z nich – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Łukasz Rozbicki, analityk MM Prime TFI. – Podstawowe to podatki, które są wysokie, i nawet, gdyby cena baryłki spadła do 5 dol., to i tak byśmy płacili na stacjach benzynowych za litr paliwa około 3 zł lub nawet powyżej.
Z danych Biura Maklerskiego Reflex wynika, że w cenie litra benzyny 95 aż 38,4 proc. stanowi opłata akcyzowa. Mniej, bo 36,9 proc., to koszt zakupu paliwa w rafinerii. Do tego dochodzi 18,7 proc. podatku VAT i 3,23 proc. opłaty paliwowej. Marża detaliczna stanowi jedynie 2,77 proc. ceny litra benzyny.
– Wbrew pozorom dużego potencjału na obniżki cen na stacjach już nie ma. One mogą się utrzymać, jeżeli utrzyma się tania ropa. Wydaje się, że strukturalnie już nie ma dużo miejsca na to, żeby cena baryłki mocno spadła – przekonuje Rozbicki. – Z drugiej strony cały czas jest duży nawias podażowy na rynku ropy. Moce produkcyjne, które nie są włączane przy bieżących cenach, ale przy wyższych cenach będą uruchamiane. Strukturalnie rynek ropy wchodzi w fazę niskich cen i wydaje mi się, że górna granica 50–60 dol. będzie szczytem możliwości.
Rozbicki zauważa, że o kilka lub kilkanaście groszy może podnieść ceny paliw podatek handlowy od sklepów, który ma być płacony od wysokości obrotów, a nie od powierzchni. Uderzy on także w stacje benzynowe przy hipermarketach, które na ogół oferują niższe ceny niż średnia na rynku. Zwłaszcza że jak podkreśla analityk, zmiany cen ropy czy kursu złotego do dolara są czynnikami o dużej zmienności, a podatek będzie stanowił stały element.
– W 2016 roku, biorąc pod uwagę aktualną strukturę popytu i podaży, nie ma większych szans na to, żeby cena ropy wzrosła wyżej niż do 50–60 dol. za baryłkę – uważa analityk MM Prime TFI. – Może się to zdarzyć, jeśli pojawią się czynniki spekulacyjne. Lecz patrząc fundamentalnie, wydaje się, że przy aktualnej strukturze rynkowej wchodzimy w okres niskich cen ropy.
Analityk zaznacza, że przyczyną tego stanu rzeczy jest z jednej strony nadpodaż surowca ze Stanów Zjednoczonych i niechęć państw Zatoki Perskiej do ograniczenia wydobycia i utraty udziałów w rynku. Także Rosja mimo pogłosek o negocjacjach z OPEC ws. zmniejszenia wydobycia, zwiększyła je. Według danych CDU TEK (Centralnego Zarządu Kompleksu Paliwowo-Energetycznego) w styczniu 2016 roku wydobycie w Rosji wzrosło o 693,3 tys. ton (o 1,5 proc.) do 46,006 mln ton w porównaniu do analogicznego okresu w zeszłym roku. Dodatkowo na światowe rynki powrócił Iran, z którego zdjęto międzynarodowe sankcje.
@Newseria